podsyłam link do wattpada www.wattpad.com/myworks/389176303/write/1514980956
1 Rozdział mojej książki ( jakby co może jeszcze ulec zmianom

Całkiem spoko. Kilka razy zaczynałem pisać własną książkę. Po tygodniu ewentualnie dwóch trzech miesiącach, nie miałem czasu i przestawałem. Ciekawy początek gdybym miał całość chętnie bym przeczytam. Nie jestem doświadczonym polonistą. Uczęszczam do SP, ale czytam po 2 książki tygodniowo. Nie ma to żadnego związku z szachami, ale spoko

w sensie pomysł na te książke którą ja pisze bo pierwszy rozdział prawie nic nie mówi o mojej książce
Bardzo interesujący początek. Uważam, że jeżeli udałoby ci się to dalej pociągnąć wyszłaby z tego całkiem fajna książka (może nawet cała seria)

odsyłam do mojego wcześniejszego artykułu na chess com gdzie jest pomysł na moją książke
www.chess.com/pl/clubs/forum/view/co-sadzicie-o-moim-pomysle-na-ksiazke?page=2&newCommentCount=1#first_new_comment

podsyłam link do wattpada www.wattpad.com/myworks/389176303/write/1514980956
mi nie działą ten link

to niewiem tam puki co jest tylko fragment drugiego rozdziału ale to dopiero robocza wersja i pewnie jeszcze będzie miała dużo zmian ale jak chcesz to ci mogę na priv podesłać
?

Rozdział 1 : Przebudzenie
Ludzkość od zamierzchłych czasów chciała wiedzieć czy oprócz nas są we wszechświecie jakieś inne istoty . Szukaliśmy w kosmosie, pod wodą, na Antarktydzie i w wielu innych miejscach . Jednak powinniśmy szukać gdzieś indziej . Krąży na świecie wiele teorii o yeti , UFO, wielkiej stopie itd. Szukamy ich z czystej ciekawości , lecz "ciekawość to pierwszy stopień do piekła". Jak mówi inne przysłowie " Najciemniej pod latarnią " . Witamy w Kaliszu .
Mateusz
Ta chwila mogłaby trwać wiecznie. Wpatrywałem się w barwną aurę zachodzącego słońca na niebie z wielkim zachwytem . Patrząc na widok rodem z filmu romantycznego czułem ciepło z dwóch źródeł .Jedno pochodziło od słońca , a drugie źródło oplatało mnie wokół moich bioder. Czując je, spokój zagościł na moim ciele . Źródłem tego ciepła były ręce mojej dziewczyny Elizy. Była piękna, jej oczy jak wzburzone morze idealnie komponowały się z jej kruczoczarnymi lokami. Czułem się jak przeciętny człowiek który właśnie otrzymał wiadomość ,że wygrał główną nagrodę w loterii . Wtedy ktoś szturchnął mnie w lewe ramię i to nie była Eliza. Trochę mi zajęło żeby uświadomić sobie , że nie znajduje się przed niebiańskim obrazem tylko w więzieniu dla nieletnich . Oczywiście mam na myśli szkołę , bo chociaż należę do najbardziej uzdolnionych uczniów to i tak nie lubiłem tego miejsca. Faktycznie ,to musiał być sen ,ponieważ Eliza od zawsze mi się podobała , jednakże nigdy nie miałem odwagi by do niej zagadać . Byłem na swój sposób nieśmiały , jednak normalnie potrafiłem rozmawiać z dziewczynami. Problem zaczynał się gdy chodziło o nią , patrząc w jej oczy jedyne co mogłem zrobić to stać z nogami wmurowanymi w ziemie. Odlatywałem na tyle , że gdy raz zapytała mnie na przerwie w której sali mamy lekcje, nie byłem wstanie nic powiedzieć , stałem i gapiłem się na jej piękne oblicze. Teraz to i tak nie ma znaczenie - wyjechała. Wyjechała do Warszawy pół miesiąca temu do mamy na stałe. Powodem tego była śmierć jej ojca , zginął w wypadku samochodowym dwa miesiące temu . W między czasie Eliza mieszkała u cioci na Wyszyńskiego ,od dłuższego czasu się na to zanosiło ale w głębi duszy wierzyłem ,że tam zostanie. Od wypadku zmieniła się nie do poznania - już nie spotykała się z przyjaciółmi, stała się odludkiem. Nie poznawał jej nikt nawet jej najlepsze przyjaciółki. Już nie mogłem na to patrzeć , jednak jeszcze gorszy stał się jej brak.
- Mateusz ! Mateusz ! Mateusz !!! - usłyszałem ochrypły krzyk. Głos otrzeźwił mnie z moich rozmyślań, należał do starej pani Orszyckiej potocznie nazywanej przez uczniów Jagą ( dla większości z nas wygląd pasował).
- Yyy... Przepraszam, co pani mówiła? - próbowałem wydać się tak grzeczny jak tylko mogłem, miałem nadzieje, że może odpuści mi moją krótką drzemkę ( krótką - pewnie większość lekcji , nieważne).
- Może nam odpowiesz jaką odpowiedź masz zapisaną w zadaniu piątym - zapytała Jaga z ironicznym uśmiech .
- Czyli mi nie odpuści - pomyślałem z zawodem. Antek mój kolega podsunął mi pod nos polecenie z zadaniem. Spojrzałem na nie z rezygnacją , niestety było to zadanie z treścią a nie pytanie abc , szkoda . Spojrzałem na nią jak się szczerzy w przekonaniu ,że nie zrobiłem zadania (zresztą słusznym przekonaniu).
Nie , nie dam jej tej satysfakcji.-pomyślałem. Z prędkością światła zacząłem rozwiązywać zadanie w myślach.
- Nie wiesz , szkoda . Daj mi zeszyt ,żebym mogła sprawdzić jakie masz odpowiedzi w zeszycie do innych zadań - niewątpliwie chciała mi dać jedynkę.
- 15500 - odpowiedziałem z dumą w głosie. Na jej twarzy wyrósł czerwony grymas , który od razu zniknął by zachować pozory.
- Dobrze - czuć było w tych słowach nienawiść przesiąkającą każdą sylabę którą wypowiada . Jednakże , chwile po tym zagościł na jej twarzy dobrze znana mina która symbolizowała , że wpadła na genialny pomysł. Oby nie ten o którym właśnie pomyślałem.
- Przyjdź z zeszytem po plusa - wow , kto by się spodziewał (sarkazm) . Podniosłem się jak skazaniec z zeszytem w ręku . Straciłem nadzieję , tak babo zmierzła udało ci się. W tym momencie otworzyły się drzwi sali - z których wychyliła się twarz przewodniczącej samorządu uczniowskiego . Karmen Brown która stanęła w progu sali jest ciemnoskórą amerykanką, która w poprzednim roku przybyła do naszej szkoły i od razu została przewodniczącą naszej szkoły. Miała duża charyzmę oraz z tego co mówią moi koledzy jest najseksowniejszą dziewczyną w szkole na co ja w sumie nigdy nie zwróciłem uwagi. Należy do grona moich przyjaciół , chociaż niektórzy moi złośliwi kumple twierdzą ,że obawia się o swój stołek .Względem wielu mógłbym ją pokonać w wyborach na przewodniczącego gdybym tylko chciał . To nie dla mnie wystarczy mi ,że bez mojej zgody wybrano mnie na przewodniczącego klasy. Nie żeby mi to bardzo przeszkadzało, jednak wolę ten czas spożytkować na coś ciekawszego.
- Dzień dobry, niezwłocznie zabieram Mateusza Zawadę , ważna sprawa. Mam pozwolenie od pani dyrektor. - wypowiedziała te słowa, uśmiechając się ironicznie w kierunku Jagi ( lubiła ją denerwować nawet bardziej niż ja) .
- Dobrze tylko niech Mateusz - nie dokończyła bo Karmen złapała mnie za rękę i wyprowadziła z sali , dodając na koniec - Przepraszam , ale bardzo nam się spieszy.
- Wielkie dzięki , nawet nie wiesz jak bardzo mi pomogłaś - oznajmiłem z wdzięcznością w głosie.
- Wiem , od dwóch minut słuchałam jak Orszycka się nad tobą znęca - zachichotała Karmen.
- Ha , ha , ha bardzo śmieszne - odrzekłem z wyczuwalną ironią.
- Nie dąsaj się , nasza wychowawczyni , pani dyrektor Różańska wzywa cię na dywanik.
- Z jednego bagna , w drugie - odpowiedziałem, znużony.
- Może to nic takiego. W końcu jesteś jej ulubionym uczniem.
Droga zajęła nam 2 minut . Gdy podeszliśmy pod sale, drzwi były uchylone, a za nimi stał Robert Makuszewski - nasz lokalny szeryf ( szef policji). Czego on ode mnie chciał? Jedyny związek jaki łączył mnie z panem Makuszewskim to znajomość jego syna z moim młodszym bratem Igorem. - Przepraszam ,że wyrwałem cię z lekcji ,jednak to nie może poczekać . Chodzi o twojego brata i mojego syna. - pan Makuszewski powiedział to takim głosem , że aż mnie zmroziło. - Tak? - zapytałem naturalnie dziwiąc się ,że może chodzić o mojego brata , przecież on jest wzorowym , grzecznym ( dopuszczałem tylko myśl o wagarach , bądź bójce, no nie wiem ,może pokłócił się z Andrzej - jego wcześniej wspomnianym przyjacielem oraz synem szeryfa) uczniem. - Twój brat i mój syn... zaginęli.
komu chce się tyle pisać?
Rozdział 1 : Przebudzenie
Ludzkość od zamierzchłych czasów chciała wiedzieć czy oprócz nas są we wszechświecie jakieś inne istoty . Szukaliśmy w kosmosie, pod wodą, na Antarktydzie i w wielu innych miejscach . Jednak powinniśmy szukać gdzieś indziej . Krąży na świecie wiele teorii o yeti , UFO, wielkiej stopie itd. Szukamy ich z czystej ciekawości , lecz "ciekawość to pierwszy stopień do piekła". Jak mówi inne przysłowie " Najciemniej pod latarnią " . Witamy w Kaliszu .
Mateusz
Ta chwila mogłaby trwać wiecznie. Wpatrywałem się w barwną aurę zachodzącego słońca na niebie z wielkim zachwytem . Patrząc na widok rodem z filmu romantycznego czułem ciepło z dwóch źródeł .Jedno pochodziło od słońca , a drugie źródło oplatało mnie wokół moich bioder. Czując je, spokój zagościł na moim ciele . Źródłem tego ciepła były ręce mojej dziewczyny Elizy. Była piękna, jej oczy jak wzburzone morze idealnie komponowały się z jej kruczoczarnymi lokami. Czułem się jak przeciętny człowiek który właśnie otrzymał wiadomość ,że wygrał główną nagrodę w loterii . Wtedy ktoś szturchnął mnie w lewe ramię i to nie była Eliza. Trochę mi zajęło żeby uświadomić sobie , że nie znajduje się przed niebiańskim obrazem tylko w więzieniu dla nieletnich . Oczywiście mam na myśli szkołę , bo chociaż należę do najbardziej uzdolnionych uczniów to i tak nie lubiłem tego miejsca. Faktycznie ,to musiał być sen ,ponieważ Eliza od zawsze mi się podobała , jednakże nigdy nie miałem odwagi by do niej zagadać . Byłem na swój sposób nieśmiały , jednak normalnie potrafiłem rozmawiać z dziewczynami. Problem zaczynał się gdy chodziło o nią , patrząc w jej oczy jedyne co mogłem zrobić to stać z nogami wmurowanymi w ziemie. Odlatywałem na tyle , że gdy raz zapytała mnie na przerwie w której sali mamy lekcje, nie byłem wstanie nic powiedzieć , stałem i gapiłem się na jej piękne oblicze. Teraz to i tak nie ma znaczenie - wyjechała. Wyjechała do Warszawy pół miesiąca temu do mamy na stałe. Powodem tego była śmierć jej ojca , zginął w wypadku samochodowym dwa miesiące temu . W między czasie Eliza mieszkała u cioci na Wyszyńskiego ,od dłuższego czasu się na to zanosiło ale w głębi duszy wierzyłem ,że tam zostanie. Od wypadku zmieniła się nie do poznania - już nie spotykała się z przyjaciółmi, stała się odludkiem. Nie poznawał jej nikt nawet jej najlepsze przyjaciółki. Już nie mogłem na to patrzeć , jednak jeszcze gorszy stał się jej brak.
- Mateusz ! Mateusz ! Mateusz !!! - usłyszałem ochrypły krzyk. Głos otrzeźwił mnie z moich rozmyślań, należał do starej pani Orszyckiej potocznie nazywanej przez uczniów Jagą ( dla większości z nas wygląd pasował).
- Yyy... Przepraszam, co pani mówiła? - próbowałem wydać się tak grzeczny jak tylko mogłem, miałem nadzieje, że może odpuści mi moją krótką drzemkę ( krótką - pewnie większość lekcji , nieważne).
- Może nam odpowiesz jaką odpowiedź masz zapisaną w zadaniu piątym - zapytała Jaga z ironicznym uśmiech .
- Czyli mi nie odpuści - pomyślałem z zawodem. Antek mój kolega podsunął mi pod nos polecenie z zadaniem. Spojrzałem na nie z rezygnacją , niestety było to zadanie z treścią a nie pytanie abc , szkoda . Spojrzałem na nią jak się szczerzy w przekonaniu ,że nie zrobiłem zadania (zresztą słusznym przekonaniu).
Nie , nie dam jej tej satysfakcji.-pomyślałem. Z prędkością światła zacząłem rozwiązywać zadanie w myślach.
- Nie wiesz , szkoda . Daj mi zeszyt ,żebym mogła sprawdzić jakie masz odpowiedzi w zeszycie do innych zadań - niewątpliwie chciała mi dać jedynkę.
- 15500 - odpowiedziałem z dumą w głosie. Na jej twarzy wyrósł czerwony grymas , który od razu zniknął by zachować pozory.
- Dobrze - czuć było w tych słowach nienawiść przesiąkającą każdą sylabę którą wypowiada . Jednakże , chwile po tym zagościł na jej twarzy dobrze znana mina która symbolizowała , że wpadła na genialny pomysł. Oby nie ten o którym właśnie pomyślałem.
- Przyjdź z zeszytem po plusa - wow , kto by się spodziewał (sarkazm) . Podniosłem się jak skazaniec z zeszytem w ręku . Straciłem nadzieję , tak babo zmierzła udało ci się. W tym momencie otworzyły się drzwi sali - z których wychyliła się twarz przewodniczącej samorządu uczniowskiego . Karmen Brown która stanęła w progu sali jest ciemnoskórą amerykanką, która w poprzednim roku przybyła do naszej szkoły i od razu została przewodniczącą naszej szkoły. Miała duża charyzmę oraz z tego co mówią moi koledzy jest najseksowniejszą dziewczyną w szkole na co ja w sumie nigdy nie zwróciłem uwagi. Należy do grona moich przyjaciół , chociaż niektórzy moi złośliwi kumple twierdzą ,że obawia się o swój stołek .Względem wielu mógłbym ją pokonać w wyborach na przewodniczącego gdybym tylko chciał . To nie dla mnie wystarczy mi ,że bez mojej zgody wybrano mnie na przewodniczącego klasy. Nie żeby mi to bardzo przeszkadzało, jednak wolę ten czas spożytkować na coś ciekawszego.
- Dzień dobry, niezwłocznie zabieram Mateusza Zawadę , ważna sprawa. Mam pozwolenie od pani dyrektor. - wypowiedziała te słowa, uśmiechając się ironicznie w kierunku Jagi ( lubiła ją denerwować nawet bardziej niż ja) .
- Dobrze tylko niech Mateusz - nie dokończyła bo Karmen złapała mnie za rękę i wyprowadziła z sali , dodając na koniec - Przepraszam , ale bardzo nam się spieszy.
- Wielkie dzięki , nawet nie wiesz jak bardzo mi pomogłaś - oznajmiłem z wdzięcznością w głosie.
- Wiem , od dwóch minut słuchałam jak Orszycka się nad tobą znęca - zachichotała Karmen.
- Ha , ha , ha bardzo śmieszne - odrzekłem z wyczuwalną ironią.
- Nie dąsaj się , nasza wychowawczyni , pani dyrektor Różańska wzywa cię na dywanik.
- Z jednego bagna , w drugie - odpowiedziałem, znużony.
- Może to nic takiego. W końcu jesteś jej ulubionym uczniem.
Droga zajęła nam 2 minut . Gdy podeszliśmy pod sale, drzwi były uchylone, a za nimi stał Robert Makuszewski - nasz lokalny szeryf ( szef policji). Czego on ode mnie chciał? Jedyny związek jaki łączył mnie z panem Makuszewskim to znajomość jego syna z moim młodszym bratem Igorem. - Przepraszam ,że wyrwałem cię z lekcji ,jednak to nie może poczekać . Chodzi o twojego brata i mojego syna. - pan Makuszewski powiedział to takim głosem , że aż mnie zmroziło. - Tak? - zapytałem naturalnie dziwiąc się ,że może chodzić o mojego brata , przecież on jest wzorowym , grzecznym ( dopuszczałem tylko myśl o wagarach , bądź bójce, no nie wiem ,może pokłócił się z Andrzej - jego wcześniej wspomnianym przyjacielem oraz synem szeryfa) uczniem. - Twój brat i mój syn... zaginęli.